EY oznacza globalną organizację i może odnosić się do jednej lub więcej firm członkowskich Ernst & Young Global Limited, z których każda stanowi odrębny podmiot prawny. Ernst & Young Global Limited, brytyjska spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, nie świadczy usług na rzecz klientów.
Jak EY może pomóc
-
Prawo dotyczące ochrony sygnalistów zobowiązuje firmy do udostępnienia kanałów umożliwiających poufne zgłaszanie naruszeń, wdrożenie mechanizmów praktycznie chroniących sygnalistów przed odwetem oraz wypracowanie zasad rozpatrywania zgłoszeń w ściśle określonych terminach. Sprawdź jak możemy pomóc w dostosowaniu firmy do nowych przepisów.
Przeczytaj więcej -
Wspieramy firmy w prowadzeniu etycznego biznesu budując systemy compliance oraz wdrażając narzędzia i mechanizmy sprzyjające zarządzaniu zgodnością.
Przeczytaj więcej -
Dowiedz się jak EY Virtual Compliance Officer może wesprzeć pracę działu compliance w Twojej organizacji.
Przeczytaj więcej
Rośnie świadomość niedogodności i niebezpieczeństw jakie niesie ze sobą ujawnianie informacji o sobie w sieci. Coraz więcej osób chce zniknąć z internetu zupełnie. Dużo większa grupa chciałaby usunąć na zawsze niektóre treści na swój temat.
Bywa, że dzisiejsze noworodki zaczynają funkcjonować w Internecie zaraz po złapaniu pierwszego oddechu. Rodzice wrzucają zdęcia nowonarodzonej pociechy na portale społecznościowe. Trochę później znajomi a czasem cały świat może zobaczyć beztroskie zdjęcia dziecka z wakacji. Rodzice nie zawsze zastanawiają się, że za kilka lat ich dziecko może mieć problemy z powodu tych zdjęć. Coraz więcej osób chciałoby zlikwidować niewygodne czy kompromitujące posty na swój temat albo i w ogóle zniknąć z sieci raz na zawsze. Według badań 30 procent Polaków chciałby usunięcia swoich danych z internetu, gdyby mieli taką możliwość. W przypadku Amerykanów odsetek ten wynosi 55 procent. [1]
Dwa lata temu wpis „Jak usunąć 99,9 proc. swojej działalności internetowej” zamieszczony przez użytkownika o nicku somenerdliam na jednym z portali społecznościowych stał się memem. Został udostępniony 100 tysięcy razy.
Porady wydawały się dość proste. Należało zacząć od likwidacji wszystkich skrzynek mailowych używanych w ciągu ostatnich 10 lat, potem miałaby nastąpić likwidacja wszystkich kont we wszelkich serwisach, itp., itd. Problem w tym, że wykasować możemy te treści, które sami zamieściliśmy w internecie. Nie wykasujemy tego co bez naszej wiedzy wrzucił ktoś inny, zwłaszcza jeśli nie uda się skontaktować z właścicielem czy administratorem strony. Ale nawet usunięcie treści zamieszczonych przez nas nie zawsze będzie proste. Może się też okazać, że sami założyliśmy gdzieś konto o którym zapomnieliśmy lub nie pamiętamy do niego hasła.
Prawa obywateli do kontroli nad swoimi danymi umieszczanymi w sieci miało zabezpieczyć unijne rozporządzenie RODO. Jest w nim zapisane „prawo do bycia zapomnianym”. Oznacza ono, że każdy ma prawo zażądać niezwłocznego usunięcia danych na swój temat a administrator ma obowiązek to zrobić. Specjaliści zajmujący się ochroną danych w internecie twierdzą, że w praktyce bywa, że administratorzy usuwają to, co uznają za stosowne. [2]
Na rynku działa sporo firm zajmujących się czyszczeniem sieci. Zlecenia zazwyczaj dotyczą usunięcia konkretnego wpisu. Niektórzy zlecają całkowite usunięcie swojej obecności w sieci. Często wystarczy wezwanie administratora do usunięcia wskazanych treści. Bywa, że sprawa kończy się w sądzie. Jednak usuwanie treści z internetu może wywołać efekt odwrotny od pożądanego. Może wywołać nagłe zainteresowanie usuwanymi treściami i prowadzić do ich wielokrotnego powielania w sieci.
W uniknięciu kłopotów wywołanych przez własną aktywność w internecie może pomóc ograniczanie uprawnień serwisom, z których korzystamy, likwidowanie starych nieużywanych kont lub nieużywanie tych samych haseł w różnych miejscach.
Czy można zupełnie zniknąć z internetu? W teorii może się to udać, jednak z pewnością nie jest to łatwe a ostateczny efekt jest gwarantowany.