Co sprawia, że firmy i instytucje z całego świata otwierają się na koncepcje niskokodowe?
Nie da się ukryć, że mamy dziś na świecie problem z dostępnością kompetencji w zakresie rozwoju oprogramowania oraz kosztami takich kompetencji. Coraz mniej jest organizacji skłonnych ponosić wysokie koszty tradycyjnego dewelopmentu. Nie widzą w tym wartości biznesowej, tym bardziej wiedząc, że dostępne są dziś alternatywne metody rozwoju oprogramowania. W okresie pandemicznym w pewnym sensie przelała się czara goryczy na rynku.
Podejście Low Code i No Code zmienia wiele paradygmatów i przyspiesza budowanie aplikacji. Nagle okazuje się, że rezultaty możemy zobaczyć po tygodniach czy miesiącach, a nie po latach. Oczywiście nie znaczy to, że aplikacje niskokodowe mogą być rozwijane, a następnie funkcjonować bez nadzoru ze strony zespołów IT. Ludzie, którzy wiedzą, jak należy tworzyć i projektować aplikacje są niezbędni. Skala ich zaangażowania może być jednak zmniejszona. Część typowych aktywności związanych z tworzeniem oprogramowania może być realizowana przez użytkowników biznesowych, którzy w sposób wizualny są w stanie łączyć pewne gotowe elementy i stworzyć przynajmniej pewien szkic działania aplikacji.
Jest to o tyle ważne, że niemal każda firma ma obecnie problem z długim czasem oczekiwania na realizację projektów prowadzonych przez wewnętrzne zespoły deweloperskie. Jest to zazwyczaj spowodowane bardzo dużym zapotrzebowaniem ze strony biznesu oraz niewystarczającą dostępnością ludzi. Na projekty aplikacyjnie trzeba czekać miesiącami, a czasem nawet latami. A taka perspektywa już dawno nie jest akceptowalna…
Do tej pory nie było alternatywy. Za sprawą podejścia niskokodowego możemy zmniejszyć inercję organizacji nadążającej za zmieniającymi się realiami. Kluczowe znaczenie ma dziś też, naturalna dla podejścia niskokodowego, zwinność i łatwość w dostosowywaniu rozwiązań do potrzeb. Pozwala to na ograniczenie ryzyka związanego z wejściem w ślepą uliczkę rozwoju aplikacji. Nawet jeśli potrzebne będzie wyrzucenie części funkcjonalności, bo w trakcie projektu zmienią się założenia czy realia biznesowe, to można łatwo zmodernizować tylko potrzebny fragment aplikacji zamiast rezygnować z efektów wieloletniego projektu.
Jakie są główne wyzwania towarzyszące przechodzeniu na Low Code oraz No Code?
Myślę, że główną barierą jest brak wiedzy na temat rozwiązań typu Low Code/No Code, ich rodzajów oraz potencjalnych scenariuszy użycia. W wielu organizacjach ciągle nie ma świadomości, że takie technologie istnieją. W niektórych firmach Low Code jest postrzegany jako synonim dla narzędzi klasy RPA, które są tylko jednym z obszarów zastosowania technologii niskokodowych.
Istnieją dziś przecież rozwiązania Low Code umożliwiające tworzenie integracji, stron internetowych czy platform e-commerce, ale są także środowiska umożliwiające budowanie kompleksowych aplikacji biznesowych. Jako EY specjalizujemy się właśnie w tej ostatniej grupie narzędzi.
Kolejnym wyzwaniem jest zbudowanie dobrego zespołu, który będzie pracował na bazie technologii Low Code. Powodzenie tych pierwszych, pionierskich inicjatyw niskokodowych ma bowiem ogromne znaczenie dla zmiany postrzegania tego paradygmatu w całych organizacjach.
Barierą na drodze do wykorzystania potencjału Low Code jest też właściwe zarządzanie zmianą. Fakt, że możemy realizować projekty szybciej i więcej osób ma możliwość zaangażowania w tworzenie aplikacji sprawia, że musimy lepiej zarządzać procesem wytwórczym. Rozwiązania budowane przy użyciu koncepcji Low Code funkcjonują przecież wspólnie z innymi rozwiązaniami i w jednym środowisku aplikacyjnym. Low Code to jedynie inne podejście do tworzenia aplikacji. Nie może być zatem osobnym bytem w środowisku IT.
Jak zatem zmienia się rola zespołów IT w obliczu wdrażania Low Code?
Bez dwóch zdań zaangażowanie zespołu IT w kontekście wdrażania i obsługi aplikacji niskokodowych jest niezbędne. Musimy mieć ludzi, którzy wiedzą, jak się tworzy aplikacje, aby w modularny sposób i z duchem nowego narzędzia zbudować rozwiązanie działające sprawnie – także w danym środowisku – i w sposób rzeczywiście odpowiadający potrzebom.
Możemy jednak oddać część zadań związanych z projektowaniem aplikacji użytkownikom biznesowym, a tym samym uwolnić trochę mocy zespołu IT. Obecnie zdecydowana większość, bo 80-90% nakładów pracy koniecznych do stworzenia nowej lub rozbudowania istniejącej aplikacji dla biznesu leży po stronie zespołów IT. Rola biznesu sprowadza się dziś głównie do nakreślenia pewnej wizji oczekiwanego rozwiązania i oceny prototypów.
W reżimie niskokodowym możemy wydzielić zaangażowanie zespołów IT do ok. 30-40% całościowej pracochłonności związanej z budową aplikacji. Kolejne 30-40% nakładów pracy znajduje się po stronie wspomnianych już zespołów interdyscyplinarnych łączących kompetencje techniczne i biznesowe. Reszta odpowiedzialności za stworzenie aplikacji w środowiskach Low Code leży już stricte po stronie biznesu. Na ten obszar składa się np. zaprojektowanie warstwy procesowo-użytkowej.
W jakich obszarach Low Code szczególnie dobrze się sprawdza?
Odpowiem na bazie doświadczeń, które w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zbudowaliśmy na własne potrzeby i w ramach projektów, które realizowaliśmy dla naszych klientów. Początkowo skupiliśmy się głównie na tworzeniu aplikacji, w których można łatwo zarządzać interfejsem użytkownika. Przykładowo, dla klientów z sektora ubezpieczeniowego zbudowaliśmy narzędzia ułatwiające brokerom przekazywanie zapytań polisowych do underwriterów odpowiedzialnych za analizę ryzyka. Przygotowaliśmy więc niezbędny workflow, a także warstwę użytkownika oraz integrację z systemami ubezpieczeniowymi. Mamy zatem dynamiczny i atrakcyjny dla użytkowników aplikacji interfejs, łatwy do manipulacji, ale działający na bazie integracji ze starszymi technologicznie systemami.
Szeroki wachlarz możliwości platform Low Code/No Code oraz ich stosunkowo łatwa integracja z systemami legacy sprawia, że możemy również rozważyć użycie tych narzędzi do wytworzenia nowej, zwinnej warstwy operacyjnej w organizacji. Przy takim podejściu możemy zwiększyć możliwości adaptacji do zmiennych warunków biznesowych, zmienić funkcje istniejących w firmie rozwiązań dziedzinowych, budując swojego rodzaju „bazy danych na sterydach”, oraz zmniejszyć wydatki związane z utrzymywaniem czy też modernizacją dedykowanych, standardowych systemów.
Ciekawe jest również rozwiązanie, które zbudowaliśmy we współpracy z zespołem prawnym z kancelarii EY Law. Nasze rozwiązanie, na podstawie udzielonych przez użytkownika odpowiedzi wskazuje obszary niezgodności z regulacjami, ryzyka związane z niedostosowaniem do konkretnych przepisów, a także podpowiada, jakie działania należy podjąć, aby te luki zniwelować. Co ważne, to narzędzie, gotowy produkt dostępny dla klientów, zbudowaliśmy w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Jest to świetny przykład na to, jak zespół techniczny może połączyć siły z zespołem biznesowym, by szybko i zwinnie zaprojektować rozwiązanie dla użytkowników końcowych.
Kolejnym obszarem użycia Low Code są punktowe projekty dotyczące typowo niedoinwestowanych i zaniedbanych procesów, również z obszaru IT. Przykładem jest zarządzanie podatnościami. Jest to proces, który uwzględnia wiele źródeł informacji, interesów osób zaangażowanych w proces i musi być przeprowadzony bardzo szybko.
Staramy się zatem iść w kierunku nietypowych obszarów zastosowania środowisk niskokodowych, tak aby wykorzystać pełnię ich możliwości właśnie w kontekście integracji odmiennych obszarów biznesowych, a także zwinności i szybkości działania. Możemy więc np. budować całościowe aplikacje, ale też proste narzędzia wspierające procesy, które obecnie są realizowane na bazie arkuszy kalkulacyjnych czy poprzez wymianę korespondencji e-mail. Jednocześnie, do podstawowej funkcjonalności możemy łatwo dodawać zarządzanie wyjątkami i komunikacją, raportowanie, a także logikę niezbędną m.in. w kontekście czyszczenia danych. To wszystko jesteśmy w stanie zbudować przy użyciu Low Code/No Code.
Czy takie podejście dobrze sprawdza się na potrzeby unowocześnienia i uzupełnienia możliwości przestarzałych, ale ciągle niezbędnych systemów dziedzinowych?
Jak najbardziej. Modernizacja systemów typu legacy to obszar, w którym widać naprawdę ogromny potencjał podejścia niskokodowego i bezkodowego. Możemy stosunkowo szybko zbudować rozwiązanie wpasowujące się w istniejące środowisko i dostarczające potrzebną funkcjonalność na bazie istniejących już, być może przestarzałych, ale nadal działających systemów. Low Code, podobnie jak No Code, bardzo dobrze integruje się z innymi rozwiązaniami i usługami, także typu legacy.
Proszę pamiętać, że firma przymierzająca się do unowocześnienia przestarzałego technologicznie systemu, który nadal ma kluczowe znaczenie dla prowadzonej działalności, staje najczęściej przed decyzją o wydatkowaniu znaczących środków, a jednocześnie zgodą na utratę części kastomizacji czy własnych procesów.
Alternatywnie, jeśli chcemy zmienić lub udoskonalić proces biznesowy, aby lepiej odpowiadał potrzebom dzisiejszych czasów, możemy wykorzystać narzędzia niskokodowe do stworzenia dodatkowej warstwy operacyjnej. Nie mówimy więc o migracji systemu legacy do rozwiązania Low Code, czy No Code, tylko o dalszym wykorzystaniu poczynionych kiedyś inwestycji w istniejące rozwiązanie oraz zmianie sposobu jego używania.
Rezygnujemy zatem z używania warstwy operacyjnej istniejących starszych systemów kluczowych, która zapewne nie do końca odpowiada aktualnym potrzebom, pozostawiając w nich całą warstwę przetwarzania danych i przenosząc operacje do nowego, dynamicznego środowiska zbudowanego na podstawie koncepcji Low Code/No Code. Operacyjnie warstwa ta może być lepiej dopasowana do dzisiejszych realiów i potrzeb biznesu, działać sprawniej i zapewniać użytkownikom lepsze doświadczenia, ale faktycznie bazować na sprawdzonym zapleczu.
Na jakim etapie drogi klientów w kierunku Low Code i No Code może pomóc zespół EY?
Możemy pomóc na dowolnym etapie. Globalne doświadczenie pozwala nam realizować każdy projekt – od zapewnienia inspiracji i podpowiedzi, dlaczego warto zainteresować się podejściem Low Code/No Code, przez wskazanie problemów biznesowych, dla których tę koncepcję warto zastosować oraz zaprojektowanie, konfigurację i wdrożenie aplikacji, po zarządzanie nią w dalszym etapie oraz przeszkolenie personelu klientów, aby mogli samodzielnie takie rozwiązania budować. Na koniec dnia to zaangażowanie użytkowników decyduje o powodzeniu tego rodzaju projektów. Takie doświadczenia mamy także w Polsce.
Podsumowanie
Ważne jest również tłumaczenie i obalanie pewnych mitów. Punktem wyjścia nie jest jedynie zoptymalizowanie procesu, ale też szybkie wprowadzenie nowego rozwiązania, uruchomienie nowych możliwości biznesowych. Low Code i No Code świetnie wspierają innowacje biznesowe, a jednocześnie pomagają w zaangażowaniu szerszej grupy pracowników w inicjatywy rozwojowe.
Wywiad pierwotnie okazał się w serwisie itwiz.pl w dn. 14 listopada 2023 r.